EN

11.05.2004 Wersja do druku

Nieudany finał

"Ernani" z Opery Bałtyckiej w Gdańsku na XI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Recenzja Katarzyny Kaczór z Expressu Bydgoskiego.

A miało być tak dramatycznie na koniec... "Ernani" Giuseppe Verdiego w zapowiedziach dyrektora Sławomira Pietrasa urósł do rangi opery genialnej, arcywłoskiej. Tymczasem zobaczyłam coś nie do końca określonego, dzieło bez wyrazu. Arcywłoskość - tak, ale zniknął gdzieś ten geniusz. Podobno do "Ernaniego" potrzeba czterech wielkich śpiewaków. Z "takimi sobie" wokalistami nie uda się wytworzyć nastroju grozy, nienawiści, krwawej zemsty. Mroczna opowieść o zdrajcach knujących spisek przeciwko królowi śmiertelnie nudziła. Niewiele było momentów, w których widzowie wstrzymywali oddech, a jeśli były, to tylko dzięki obecności znakomitego Carlosa, którego wykreował Leszek Skrla i dzięki Elwirze - Annie Cymmerman. Leszek Skrla naprawdę śpiewał, naprawdę grał. I znów ogarnęło mnie przerażenie: jak Elwira mogła zdecydować się na flegmatycznego, papierowego Ernaniego. Operowe bohaterki są doprawdy nieprzewidywalne. Carlos był niezrównany. Dos

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Ernani" do szuflady

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Bydgoski nr 109

Autor:

Katarzyna Kaczór

Data:

11.05.2004

Realizacje repertuarowe