"Bezimienne dzieło" w reżyserii Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
"Bezimienne dzieło" w reżyserii Jana Englerta w Narodowym z ostrą analizą Polski to na razie spektakl niedowarzony. Witkacowskie przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem nabiera tempa i rodzi emocje, gdy pojawia się Grzegorz Małecki w roli Buffadero vel Cyngi. To współczesny Nikodem Dyzma o wizerunku Humphreya Bogarta w eleganckim prochowcu. Jego twarz jest zakryta rondem kapelusza, tak jak Cynga ukrywa prawdziwe cele politycznego marketingu. Był szpiegiem sąsiedniego mocarstwa, ale chce zerwać z przeszłością i wykorzystać gnicie demokracji do zdobycia władzy. Małecki brawurowo pokazuje dalsze losy Edka, którego zagrał w "Tangu" Mrożka - chama zreformowanego. Oglądamy też refleksy legendarnej kreacji Tadeusza Łomnickiego z "Kariery Artura Ui". Małecki kreśli swojego Hitlerka mocną krechą wiecowej hipokryzji, ostrym głosem i drapieżnymi gestami. W tej roli wyraża się chyba zamysł Jana Englerta, by wystylizować Witka