EN

1.03.2013 Wersja do druku

Premiera kinowa: Być jak Kazimierz Deyna

Błaha i rysowana grubą krechą, nostalgiczno komediowa podróż w Polskę z czasów późnego PRL-u i wczesnego kapitalizmu. Jeśli ma swój wdzięk, to dzięki aktorom - o debiutanckim filmie Anny Wieczur-Bluszcz, opartym na sztuce Radosława Paczochy "Być jak Kazimierz Deyna" pisze Paweł T. Felis w Gazecie Wyborczej.

Jeśli mamy rok 1977, a za chwilę rozpocząć ma się słynny mecz Polska-Portugalia, w którym Kazimierz Deyna strzeli słynnego gola, na pomoc mężczyzny - nawet jeśli właśnie rodzi mu żona - nie ma co liczyć. Ale chociaż i porodówka emocjonuje się piłką nożną, bohaterka poprzeklina sobie, ile wlezie i urodzi. Z racji okoliczności syn nosić będzie imię Kazik: nie ma przecież lepszego wzoru do naśladowania niż Deyna. A przynajmniej tak się wtedy wydaje. Filmowy debiut Anny Wieczur-Bluszcz - oparty na wystawianej w teatrze sztuce Radosława Paczochy - to nic innego, jak podróż w PRL-owską przeszłość zwykłej, polskiej rodziny. Podróż rwana, zbudowana z niekoniecznie tworzących zwartą całość migawek, scen, obrazów, dialogów i żartów. Rządzi nimi zarazem prosta satyra i nostalgiczna wyrozumiałość: Wieczur-Bluszcz brnie w przerysowane, grubo ciosane gagi, jakby chciała rozgrzeszyć po równo infantylizm (a czasem zwykłą głupotę) i konform

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Premiera kinowa: Być jak Kazimierz Deyna

Źródło:

Materiał nadesłany

cjg.gazeta.pl/CJG_Zielonagora

Autor:

Paweł T. Felis

Data:

01.03.2013

Wątki tematyczne