Może to był błąd, że wybrano komedię z drugiego okresu fredrowskiej twórczości? A może postąpiono właśnie słusznie, bo jeśli na teatralną codzienność składają się niezliczone inscenizacje "Zemsty", "Pana Jowialskiego" "Ślubów panieńskich", niechże w rocznicowe święto wejdzie na scenę utwór nieporównywalnie rzadziej realizowany, właśnie "Wielki człowiek do małych interesów"... Czy więc pomysł ganić? Raczej wykonanie. Fredro, nawet słabszy, jest dość komiczny, by ludzi rozweselić. Teatr Polski ma wystarczająco dobrych aktorów, by rzecz cała zmieściła się w granicach poprawności. Matka mego znajomego, introligatorka, uturlała się ze śmiechu, zwłaszcza, gdy - jak powiada - wchodził nowy aktor, taki brzydki, ale sympatyczny, który ma twarz jak z gumy i umie ją formować w dowolne kształty. Syn jej, zdeklasowany zresztą, bo na inżyniera architekta się wyrodził, zachęcony maminą reklamą, był cokolwiek zdegustowa
Tytuł oryginalny
Nie pytaj dlaczego
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 244