EN

16.02.1995 Wersja do druku

Reformatora zobaczyć warto

Nie jestem miłośniczką teatru. Do przy­bytku Melpomeny chadzam z rzadka i bywa, że jest to wymuszone pośrednio (randka, karnet) lub bezpośrednio (wyjście służbowe). Tak było zresztą i tym razem. W dodatku wieczór zapowiadał się źle. Akcja dramatu Mykoły Kulisza rozgrywa się na Ukrainie, w Charkowie, w okresie NEP-u. Nie jest to zapewne wiadomość kusząca potencjalnego widza, dostatecznie znużone­go wypełniającą jego świadomość współ­czesną szarą, trudną rzeczywistością. Czy warto szukać jej dopełnienia i to dobrowol­nie w sztuce "historycznego niepokoju"? Na to pytanie, które z pewnością pojawić się w pierwszym odruchu może, nie ma odpowie­dzi wprost. Bo pytanie niewiele ma wspól­nego ze stanem faktycznym. Lecz aby się o tym przekonać, trzeba po prostu... iść do teatru i sztukę obejrzeć. Ta zachęta po powyższym wstępie może się wydać nieco szokująca i paradoksalna. Jest jednak niczym innym, jak wynikiem szczerej i spontanicz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Reformatora zobaczyć warto

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Małopolska nr 7

Autor:

Katarzyna Śliwa

Data:

16.02.1995

Realizacje repertuarowe