Myślę, że miałam istotny wkład w to, że dla Łodzi ocalał Teatr Nowy, którego byłam dyrektorem. Budynek był w bardzo złym stanie technicznym. "Parking w tym miejscu miasta bardzo by się przydał" - mówiono w ówczesnych kręgach władzy - rozmowa z MIROSŁAWĄ MARCHELUK.
Anna Gronczewska: Pamięta Pani swoje pierwsze spotkanie z Łodzią? Mirosława Marcheluk: Tak, przyjechałam na egzaminy wstępne do szkoły filmowej. Kiedy już zaczęłam studia i tu zamieszkałam, to nie mogłam się w tej Łodzi połapać. Nie miałam punktów architektonicznego odniesienia, wszystko wydawało mi się podobne. Musiałam się Łodzi nauczyć. Tym niemniej przyjechałam tu, zostałam i na zachęty wyjazdu do Warszawy zawsze odpowiadałam: Dlaczego? Przecież tu też jest publiczność, i to ważna publiczność. Łódź nie jest gorsza od Warszawy. Nie chciała Pani nigdy wyjechać do stolicy? - Jakoś nie miałam pędu na Warszawę. Dziś myślę, że może nie było to dla mnie zawodowo dobre. Dlaczego? - Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju. Być może moja kariera zawodowa potoczyłaby się wtedy inaczej. A jak było w Łodzi? Nigdy nie narzekałam na łódzką publiczność. Przez całe moje zawodowe życie dostawałam mnóstwo wyrazów uznania i