Widz stroniący od nowatorskich eksperymentów będzie zadowolony. W Operze Narodowej "Straszny dwór" przedstawiono jako zestaw kolorowych obrazków, a przy okazji publiczność może się pobawić niebieskimi balonikami sfruwającymi spod sufitu. Najgorzej jednak na tym wyszedł sam Stanisław Moniuszko. Oto kolejny reżyser nie potrafił uwierzyć w jego sceniczny talent. Ta premiera odbiega od założeń programowych obecnej dyrekcji, która z mniejszym lub większym powodzeniem stara się przedstawiać klasyczne opery w nowoczesnym kształcie teatralnym. Dzieła z kanonu polskiej sztuki nie poddano jednak zabiegom uwspółcześniającym i można zrozumieć taki zamiar. Szacunek należny "Strasznemu dworowi" na narodowej scenie nie powinien zwalniać jednak inscenizatorów od wysiłku twórczego. W "Strasznym dworze" Mikołaj Grabowski poprzestał i wyłącznie na przesłodzonych, żywych obrazach bez treści. Jedne są bardziej udane (finał aktu drugieg
Tytuł oryginalny
Zaścianek z balonikami
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 36