EN

4.03.2001 Wersja do druku

Między skansenem a cyrkiem

Z Moniuszką mamy dziś jeszcze większy pro­blem niż z Fredrą czy Mickiewiczem. Nie dość, że jego opery należą do narodo­wej mitologii, to jeszcze te mity są wyśpiewywane. Tym­czasem patriotyczno-martyrologiczne treści utraciły noś­ność, a dziewiętnastowieczna konwencja operowa trąci anachronizmem. Reżyserzy wystawiają więc jego dzieła albo w sposób tradycyjny, co grozi nudą i banałem, albo udziwniając realizacje ponad miarę, co powoduje, że oglą­damy nie "Straszny dwór", lecz "straszny twór". Coraz głośniejszy ostatnio krzyk ze strony ciemnogrodu przeciwko "szarganiu święto­ści" też nie ułatwia sytuacji. Teraz niejednemu realizatorowi zadrżą ręce przed wpro­wadzeniem unowocześnień do narodowej klasyki - z lęku, że posłowie III RP wyślą go do Izraela. Nawet Mikołaj Grabowski, znany z gorzkich rozliczeń z Polską sarmacką, jakich dokonywał w swych spektaklach teatralnych od 20 lat (zwłaszcza w "Pamiąt­kach Soplicy" Rzewuskieg

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Między skansenem a cyrkiem

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost nr 9

Autor:

Dorota Szwarcman

Data:

04.03.2001

Realizacje repertuarowe