EN

29.09.2003 Wersja do druku

Krzyk w świątyni milczenia

Jedynym bogiem, zmiennym jak nastroje, jest relacja, relacja między człowiekiem a człowie­kiem - z tak przewrotnym zało­żeniem Witold Gombrowicz na­pisał dramat wieloznaczny i wie­lowymiarowy. Boskością jest więc człowiek sam w sobie i dla siebie - wyśni się Henrykowi (Syn i Książę), który najpierw do korony wyniesie własnego oj­ca, a później upokorzy go i się­gnie po tron, by w finale przegrać z iluzją i odebrać sobie wolność. Każda z godności, przejmo­wana w aurze surrealistycznej celebry, będzie jednak tylko złu­dzeniem zakładanym przez bo­haterów jak kostiumy, w zależ­ności od ich wzajemnych ze so­bą relacji. Do uruchomienia postaci, fizycznej marionetki i psychicznego golema, potrzeb­ny jest ruch innej. Reakcja staje się kluczem do zrozumienia "Ślubu". "Ślub" to zabawa formą (Gombrowicz chce Formy!) bez troski o odbiorcę. Nic więc dziw­nego, że interpretacji "Ślubu" jest co najmniej kilka, a do najcie­kawszych należy przyj

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Krzyk w świątyni milczenia

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Pomorza nr 227

Autor:

Piotr Pawłowski

Data:

29.09.2003

Realizacje repertuarowe