Jedynym bogiem, zmiennym jak nastroje, jest relacja, relacja między człowiekiem a człowiekiem - z tak przewrotnym założeniem Witold Gombrowicz napisał dramat wieloznaczny i wielowymiarowy. Boskością jest więc człowiek sam w sobie i dla siebie - wyśni się Henrykowi (Syn i Książę), który najpierw do korony wyniesie własnego ojca, a później upokorzy go i sięgnie po tron, by w finale przegrać z iluzją i odebrać sobie wolność. Każda z godności, przejmowana w aurze surrealistycznej celebry, będzie jednak tylko złudzeniem zakładanym przez bohaterów jak kostiumy, w zależności od ich wzajemnych ze sobą relacji. Do uruchomienia postaci, fizycznej marionetki i psychicznego golema, potrzebny jest ruch innej. Reakcja staje się kluczem do zrozumienia "Ślubu". "Ślub" to zabawa formą (Gombrowicz chce Formy!) bez troski o odbiorcę. Nic więc dziwnego, że interpretacji "Ślubu" jest co najmniej kilka, a do najciekawszych należy przyj
Tytuł oryginalny
Krzyk w świątyni milczenia
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pomorza nr 227