"ŚLUB" - będący tyleż traktatem filozoficzno-artystycznym, podejmującym naczelne dla Gombrowicza zagadnienie Formy, jak i przejmującą, wielowarstwową tragedią odpowiedzialności jednostki za siebie i innych - to sztuka trudna dla realizatorów i widzów. Gęstość teatralnej i intelektualnej materii strzegła ją więc na ogół przed inscenizacjami błahymi, przypadkowymi. MOŻNA BY więc rzec, że "Ślub" w Koszalinie to nadmiar odwagi, tupet repertuarowy. Ale Bałtycki Teatr Dramatyczny od pewnego czasu coraz śmielsze wysyłał sygnały gotowości mierzenia się z zadaniami tej rangi. A i Śmigasiewicza nie na darmo zalicza się do reżyserów, którzy czują autora "Ferdydurki". To jeszcze nie gwarantowało jednak, iż ten "Ślub" się uda. I okaże się nie tylko najwartościowszą od lat propozycją artystyczną BTD, ale też przedstawieniem mogącym bez taryfy ulgowej stawać w rzędzie ważnych inscenizacji Gombrowiczowskich ostatnich sezonów. Jego
Tytuł oryginalny
Sen i światło
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński nr 225