EN

6.02.2013 Wersja do druku

Ile można śnić?

"Życie jest snem" w reż. Lecha Raczaka we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

Przedstawienie Lecha Raczaka zaczyna się jak "Czekając na Godota", potem jest jak w "Królu Ubu", bo rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie, z kolei uporczywe nawracanie pewnych banalnych motywów przywodzi na myśl "Tango" Zbigniewa Rybczyńskiego. Twórca zamierzał poddać nam pod rozwagę klasyczny tekst Calderona o tym, że świat śni i nikt nie chce się obudzić, ale zabrakło mu konsekwencji. Nie chciał, aby rozumiano intrygę dosłownie, jako polityczny konflikt polsko-rosyjski, lecz nie podpowiedział innego klucza interpretacyjnego. Teatr alternatywny ma tutaj jednak niewiele do zaoferowania. Ważkie słowa padają, niby z nieba, z małego telewizorka, który stoi na proscenium, a kiedy pani sprzątająca gasi i wkłada do wiadra nieliczne nagrobne znicze, mamy jakby pieczątkę "polskości" oprawionej w muzykę jak z prowincjonalnej parady. Co z tego wynika dla publiczności? Że trzeba się obudzić, a może mądrzej śnić? Nie wiemy, bo reżyser też pewnie nie wi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ile można śnić?

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 6/04.01

Autor:

Bronisław Tumiłowicz

Data:

06.02.2013

Realizacje repertuarowe