EN

30.01.2013 Wersja do druku

Nina Andrycz o Teatrze Polskim w jego 100-lecie

- Węgrzyn miał taki zwyczaj, że jeśli się mu partner nie podobał po kilku próbach mówił bezceremonialnie: Proszę TO zabrać. I TO zabierano, bo on się w swych ocenach nie mylił. Mnie nie kazał zabrać - na stulecie Teatru Polskiego w Warszawie NINA ANDRYCZ wspomina 70 lat swojej pracy oraz 13 dyrektorów.

Rz: Teatr Polski to dzieło Arnolda Szyfmana. Jakim był człowiekiem? Nina Andrycz: Był rasowym menedżerem. Bardzo dbał o ten teatr. Jeździł po Polsce, wyszukiwał talenty. Zaangażował Józefa Węgrzyna, Juliusza Osterwę, Kazimierza Junoszę-Stępowskiego, stworzył fantastyczny zespół. Gdy z mojego rocznika Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej zaangażował tylko mnie, byłam niesłychanie dumna. Pamięta pani swoje z nim spotkanie? - Jakby to było wczoraj. Mój egzamin dyplomowy w PIST był otwarty dla publiczności, graliśmy na dużej scenie Teatru Polskiego, o której zawsze marzyłam. Występowałam w "Salome" Oskara Wilde'a. Już sam kostium wzbudzał sensację, rola wymagała sporego negliżu. Nosiłam malusieńkie napierśniki, które przykrywały tylko dolną połowę piersi. I miałam trochę tiulu wokół bioder. Jak wyszłam, sala zamarła, wtedy kobiety nie rozbierały się tak co chwila. A pani nie miała oporów? - Nie. Byłam szczupła

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Królowa siedmiu dekad

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 25

Autor:

Jan Bończa-Szabłowski

Data:

30.01.2013