EN

30.01.2013 Wersja do druku

Ani Holokaust, ani Afryka

Odkąd zamieszkałam na wyspie, nad rzeką, na wzgórzu św. Anny, patronki stolarzy artystycznych, koronczarek, kramarzy i kobiet oczekujących dziecka, myślę jedynie o tym, jak Irlandczyków rozwścieczyć. Jak wytłumaczyć, że mają się źle. Że ten łagodny klimat, zapewniający im wieczną wiosnę i gościnne wnętrza, kwitnących na każdym rogu sklepów z czekoladą rzuciły im się na mózg - pisze Joanna Derkaczew w pierwszym felietonie dla e-teatru.

Gdy ktoś zagaduje mnie przyjaznym "Jak się masz", odpowiadam "Ja wspaniale, ale ty drogi Irlandczyku masz problem". Podsuwam zdjęcia z bloga http://15w08.blogspot.ie, opowiadam z dumą, jak Polacy niszczą mienie publiczne i prywatne "w dobrej sprawie". W odpowiedzi słyszę "Ależ to nieuprzejme i nielegalne". Trafiłam do kraju, gdzie nikomu nic nie przeszkadza. Największy od lat kryzys społeczny, bezrobocie, fatalne decyzje rządu, najbardziej restrykcyjne prawo anty-aborcyjne, wycofywanie się z kraju kolejnych inwestorów - to nie są tematy równie ciekawe, jak to, że któryś z rodaków mimo akcentu dostał rolę na West Endzie. Pozbawiony publicznego dofinansowania teatr musi sprzedawać bilety, więc spraw społecznych niemal nie podejmuje. A jeśli już, w zakresie, jaki dopuści sponsor (najczęściej producent alkoholu). Osobiste smuteczki i wizerunek kobiet w reklamach. Z początku sama myślałam: może coś w tym jest? Może nie ma co się wściekać, kompr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

30.01.2013

Wątki tematyczne