Młody reżyser krakowski zadebiutował w Warszawie, należy mu się chwila cierpliwej uwagi. Liczne bowiem przeszkody stoją na drodze tego Odyseusza do sukcesu u warszawskiej publiczności. A najpierw, prawdę mówiąc, sam Wyspiański, krakowianin neoromantyk, budzący sympatię tylko wówczas, kiedy zgryźliwie mówi o Polsce i Polakach, a wyśmiewany po kryjomu (bo to przecie wielki klasyk), kiedy zajmuje się czym innym. Potem tedy sam temat antyczny, a więc odległy, obcy i szkołą pachnący, choć Odysei, mimo pięknego przekładu Parandowskiego, nikt nie czyta nawet w szkole. Po trzecie więc nieznajomość i trudna orientacja w sytuacji ludzkiej w dramacie przedstawionej, bo stanowi ona, jak tego na ogół właśnie nie wiadomo tylko fragment i to najbardziej symboliką naładowany, całej homerowej epopei. Dalej wreszcie wiersz sam, forma podniosła i język autora, mowa dziwacznie stylizowana, nie budzą sympatii i do oporu skłaniają ucho nawy
Tytuł oryginalny
Odyseusz w Pałacu Kultury
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 86