"Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w tygodniku Wprost.
"Hallo Szpicbródka" z Syreny to najlepsza teatarlna rozrywka w Warszawie. O tym teatrze się nie pisze. Bo wiadomo - Syrena, a więc szmira i tandeta. Wojciech Malajkat jako szef sceny przy Litewskiej od czterech lat próbuje zmienić te skojarzenia. Czasem szykuje wolty karkołomne (wystawni "Skazani na Shawshank", ciężkie, acz fatalne "Przebudzenie"), za chwilę bierze łagodniejszy zakręt ("Lawrence & Holloman"). Dotąd jednak nie trafił w dziesiątkę. Aż do premiery "Hallo Szpicbródka". Tytuł znany jest przede wszystkim z filmu Janusza Rzeszewskiego, ale reżyser Wojciech Kościelniak (autor znakomitej gdyńskiej "Lalki") sprawia, że szybko o nim zapominamy. Sięga w dawniejsze czasy, jego spektakl żywi się niemym kinem oraz przedwojennymi rewiami i wodewilami. Kościelniak odwołuje się do nich z sympatią i nostalgią, ale nie bez ironii. Wszystko tu jest wspaniale przerysowane, zabarwione groteską, złapane w farsowej stopklatce. Mimo że nie było w Syrenie śro