Cztery dni temu, po ciężkiej chorobie, odeszła od nas JOANNA BOGACKA, wieloletnia wybitna aktorka Teatru Wybrzeże. Grywała królowe, księżniczki, wielkie damy. Królową Gertrudę w "Hamlecie" i 0livię w "Wieczorze Trzech Króli" Szekspira, Anielę w "Damach i huzarach" Fredry, Księżnę w "Szewcach" Witkacego, Królową w "Ślubie" i Księżnę w "Operetce" Witolda Gombrowicza. Pani Joanna sama damą była - pisze Henryk Tronowicz
Odznaczała się niezwykłą urodą, cechowały ją wdzięk, subtelność i dyskrecja. Była kobietą z klasą. Nie tolerowała chamstwa i kłamstwa. Natomiast jako matka dwóch synów wyznała kiedyś: "Jestem i tolerancyjna, lecz czasem nie jestem. Toteż nigdy nie wiadomo, czego można się po mnie spodziewać. Jako matka bywam impulsywna". Na temat Melpomeny miała skrystalizowane poglądy. Co ciekawe, do zawodu aktorskiego odnosiła się z chłodnym dystansem. Nie mówiła o sztuce scenicznej z górnolotną przesadą. Owszem, mówiła, że teatr kojarzy jej się z wielkim kochaniem, chociaż - wzdychała - kochanek nie zawsze chce aktora kochać. Kładła za każdym razem akcent na to, że praca aktora jest piekielnie ciężka! "Wszystkie święta, wszystkie niedziele aktorzy mają zajęte. Rano próby, wieczorami gramy, wracamy bardzo późno do domu... Żyjemy zupełnie inaczej iż większość ludzi". Doskonale znała sprzeczności targające aktorską profesją. Pytana o tale