EN

7.01.2003 Wersja do druku

Mieszczański dramat

Ten spektakl nie jest jeszcze stracony. On się dopiero rodzi. I jeśli aktorzy złapią ze sobą kontakt, może uda im się wspólnymi siłami ukryć pustkę wyzierającą ze sceny. Trudno powiedzieć wokół czego krążyły myśli aktorów podczas premierowego przedstawienia "Mewy" w Studio. Może Krzysztof {#os#37}Kolberger{/#} zostawił zupę na gazie, może Krystyna {#os#305} Janda{/#} wciąż miała przed oczami Aleksandrę {#os#707} Śląską{/#}, Arkadinę, u boku której grała 25 lat temu Ninę Zarieczną, a młodzi prze­żywali, że ogląda ich mama, tata i sam Aleksander Kwaśniewski. Dość, że usilnie próbując wzniecić w sobie emocje, szalejąc z miłości i gniewu, patrzyli sobie jakby ponad głowami, wręcz deklamując kwestie. Nie ma więc w tym spektaklu jed­nej wyraźnie i prawdziwie nawiązanej relacji. Wielka pustka W szklanych oczach wypchanej me­wy więcej jest uczucia niż w Trigo­rinie (Krzysztof Kolberger) pożąda­jącym Niny (Agnieszka {

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mieszczański dramat

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 5

Autor:

Iza Natasza Czapska

Data:

07.01.2003

Realizacje repertuarowe