EN

15.12.2009 Wersja do druku

Opera pasożytująca na staroświeckiej konwencji

Po spektaklu "Sera" z 2003 roku Henrik Hellstenius zyskał w Warszawie status gwiazdy z importu. Niestety "Ofelie" pokazują, że norweski kompozytor co naj­wyżej bawi się staroświecką konwencją operową. Do myślenia daje fakt, że o wiele większe emocje niż premierowy pokaz dzieła Hellsteniusa wzbudziły w ten weekend wyciągnięte z archi­wum "Sonety" Mykietyna oraz balet"Alpha Kryonia Xe" Aleksandry Gryki. Tymcza­sem na "Ofeliach" - pomimo niekończących się scen kopu­lacji i dekadenckiego poczucia humoru - najzwyczajniej wia­ło nudą. Ascetyczna "freu­dowska" scenografia Yngvara Julina oraz dosadna i przewi­dywalna inscenizacja Jona Tombrego kierowały uwagę na banalne i "przefajnione" li­bretto Cecilie Loeveid. Nor­weska dramaturg zmarginali­zowała główny wątek drama­tu Hamleta, by odkryć przed nami ukryte warstwy mitu. Szkoda, że dokopała się wy­łącznie do wyświechtanych postmodernistycznych ste­reotypów. Bo jak inaczej na­zwać pozbawiony

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opera pasożytujaca na staroświeckiej konwencji

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Gazeta Prawna nr 244

Autor:

Michał Mendyk

Data:

15.12.2009

Realizacje repertuarowe