Zawadzki wrócił. A razem z nim wróciła na scenę Teatru Kana "Moskwa-Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa, jedno z legendarnych przedstawień Zygmunta Duczyńskiego. Apeluję do Teatru Kana: umieszczajcie "Moskwę-Pietuszki" w repertuarze jak najczęściej! Gorąco namawiam widzów - oglądajcie Zawadzkiego w tej pięknej inscenizacji! Może i nieco niemodnej z perspektywy współczesnej sceny alternatywnej, lecz stanowiącej swoisty metr z Sevres wielkiego teatru małej formy - pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
I choć od premiery minęły już 23 lata, spektakl ten nie tylko się nie zestarzał, przeciwnie - nabrał jakby dodatkowych znaczeń i wartości. Napisałem, że Jacek Zawadzki - aktor mocno związany ze Szczecinem, Teatrem Współczesnym i Kaną właśnie - wrócił, jakby stało się to teraz, a tymczasem jego powrót ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przebywał lat dziesięć, to sprawa sprzed miesięcy. Zawadzki zdążył w tym czasie zaistnieć w życiu kulturalnym Szczecina i przypomnieć się widzom Współczesnego (jako kapitan Ryków w "Panu Tadeuszu"). Ale mówię tu o powrocie w znaczeniu szerszym. Teatralnym i symbolicznym. Bo raz - jest to powrót do "Moskwy..." - jako do przedstawienia domkniętego, uporządkowanego; a dwa - powrót z podróży - zaryzykuję tezę: podróży życia - którą Zawadzki odbył z Wienieczka, bohaterem prozatorskiego poematu Jerofiejewa. Widziałem tę powracającą "Moskwę..." właśnie przy okazji jej "domykania się"; po zakończeniu sp