- Kluczowym pomysłem tej realizacji jest stwierdzenie, że Manon nie istnieje, że jej istnienie jest właśnie niemożliwe. Mamy tu do czynienia ze złożoną siatką odbić i wyobrażeń, na temat kobiecości jako takiej. Chodzi o negocjacje z własnym pragnieniem - mówi reżyser MARIUSZ TRELIŃSKI przed premierą "Manon Lescaut" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowym w Warszawie.
Mariusz Treliński mówi o tym, kim jest dla niego Manon Lescaut, bohaterka nowego spektaklu i dlaczego Giacomo Pucciniego uważa za geniusza "Manon Lescaut" Pucciniego rozpoczyna się od tego, że tytułowa bohaterka jedzie do klasztoru. Będzie u pana klasztor? Mariusz Treliński: W tej historii mamy do czynienia z nieustanną grą. Klasztor to jest z wielu bluffów Manon. Samo imię Manon zawiera w sobie zagadkę. Ma - oznacza moja, non - to oczywiście nie. Manon jest tajemnicą. Jest niemożliwością, sprzecznością, prototypem femme fatale, postacią nierzeczywistą, fantazmatem powołanym do życia przez mężczyzn ku ich własnej zagładzie. Kluczowym pomysłem tej realizacji jest stwierdzenie, że Manon nie istnieje, że jej istnienie jest właśnie niemożliwe. Mamy tu do czynienia ze złożoną siatką odbić i wyobrażeń, na temat kobiecości jako takiej. Chodzi o negocjacje z własnym pragnieniem. To my dialogujemy z własną wyobraźnią. - Tak, dlatego n