Kolejne wystawienie "Króla Rogera" w Warszawie z góry już zapowiadano jako wielkie artystyczne wydarzenie, a może nawet przełom w dotychczasowych dziejach recepcji tego dzieła. Oczekiwania te jednak niezupełnie się spełniły - a zawinił tu przede wszystkim brak zaufania autorów inscenizacji do idei oraz wskazań twórców samego dzieła. Pomysł "Króla Rogera" zrodził się bowiem z zauroczenia kompozytora Sycylią, jej wspaniałymi zabytkami oraz śladami krzyżujących się tu niegdyś w przedziwny sposób wielkich kultur - wczesnego chrześcijaństwa, antycznej Grecji oraz egzotycznego arabskiego Wschodu. Pragnął też, wespół ze swym librecistą (a był nim młody Jarosław Iwaszkiewicz), oprzeć treść tej opery na zderzeniu surowych praw ascetycznego średniowiecznego Kościoła z pełnym radości życia kultem greckiego boga Dionizosa, dając przy okazji artystyczny wyraz skomplikowanym problemom własnego życia osobistego - z orientacją
Tytuł oryginalny
Problemy z "Królem Rogerem"
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 66