W Teatrze Wielkim-Operze Narodowej pierwsza premiera w tym sezonie. Mariusz Treliński reżyseruje "Manon Lescaut" Giacomo Pucciniego. Trwają ostatnie próby.
Akcja rozgrywać się będzie na wielkiej, przesiadkowej stacji metra, przez którą non stop przepływa rzesza szeregowych pracowników korporacji. W tym właśnie bezimiennym tłumie mężczyzna spotyka kobietę, która jest inna, i podąża za jej cieniem. "Manon Lescaut" nigdy nie była wystawiana na warszawskiej scenie (kilka lat temu wykonano ją w wersji koncertowej na Wielkanocnym Festiwalu Ludwiga van Beethovena). Co więcej, baza wortalu e-teatr pokazuje, iż tej znakomitej opery w ogóle w Polsce nie grywano. Nie wiadomo, czym to tłumaczyć, biorąc pod uwagę, że Puccini jest w naszym kraju bardzo popularny - w repertuarze krajowych oper stale obecne są "Cyganerie", "Toski" i "Madamy Butterfly". A przecież "Manon" jest bardzo melodyjna, zarówno w partiach wokalnych, jak i orkiestrowych - trudno więc powiedzieć, dlaczego nie weszła do polskiego kanonu. Była jedną z pierwszych oper werystycznych, w których starano się pokazać na scenie życie takie, jaki