Nieubłagana czerń jak żałoba po własnym życiu. Ciepła, lejąca się strumieniami wódka, pita ze szklanek o grubych, zamglonych brudem ściankach. Gryzący dym tanich papierosów zatyka nozdrza, oczy zachodzą łzami. Ogórki kiszone wyciągane wprost ze słoika brudnymi palcami jeden po drugim, jakby jedzenie było jedyną przyjemnością na tym świecie. Wreszcie śmieszny Pan Bóg o rumianych policzkach i z długą siwą brodą. Rysunkowy, żałośnie kiczowaty niczym jakiś dziadek mróz. Garść stereotypów, ale i coś więcej. Literatura dramatyczna Nikołaja Kolady to jeszcze jeden ból rosyjskiej duszy, ale podany tak, aby był łatwo zrozumiały wszędzie. Powracają znane motywy - siostry gdzieś z końca świata marzą, aby wyjechać jak najdalej do wielkiego miasta. Ludzie nie widząc sensu i celu w codziennej bieganinie, jak Masza z Mewy Czechowa, wciąż noszą żałobę po własnym życiu, ale już nie ma w nich godności, wiary w ist
Tytuł oryginalny
Uciec nie ma dokąd (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1/2