EN

14.11.2002 Wersja do druku

Ani tu żyć, ani umierać

Podczas spektaklu "Merylin Mongoł" według dramatu Nikołaja Kolady w Teatrze im. Jaracza w Łodzi widzowie czują się jak podglądacze "Noszę żałobę po własnym życiu" - mówi jedna z bohaterek "Mewy" Antoniego Czechowa. Rosyjska litera­tura dramatyczna minionego wieku wydaje się w nieskończoność trawesto­wać to zdanie. Komunizm jest wciąż nieuleczalną chorobą rosyjskiej duszy. Pisarze wiedzą, że przez długie lata będą zmagać się z tym kompleksem. Ale wciąż go nie oswoili. W ich potycz­kach nie ma ostentacji. Jest strach i nie­pewność. Dramaturgia Kolady mieści się w Czechowowskiej tradycji, ale należy już do naszego czasu. Dowodem obniżenie rangi postaci, ale i próby ocalenia ich człowieczeństwa. Miasteczko gdzieś daleko, dwa zakła­dy, cztery ulice. Palą tanie papierosy, wódka leje się strumieniami, bo piją wszyscy, miasto właściwie nie trzeźwie­je. Ludzie z dramatu Kolady nie umieją ani żyć, ani umrzeć. Olga, czyli,,Merylin Mo

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ani tu żyć, ani umierać

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie nr 265

Autor:

Jacek Wakar

Data:

14.11.2002

Realizacje repertuarowe