NIE ma już najmniejszej wątpliwości. Mamy pełnię sezonu. Żar leje się z nieba. Tłumy wczasowiczów w indiańskich odcieniach zapełniły plaże i ulice Trójmiasta. Gwałtownie wydłużyły się kolejki do taksówek. Taksówki, też z racji sezonu, zniknęły z postojów. Równie charakterystycznym obrazem wakacji nad morzem są opustoszałe teatry. W tym roku, jak i w poprzednim zresztą zespoły teatralne nie wyjechały na wakacje. W pocie czoła udostępniają swój najlepszy repertuar - pustym krzesłom. W piękną pogodę i wśród narzekań na brak atrakcyjnych propozycji na wieczory i popołudnia, teatr nie wydaje się, jak widać, tą, którą turysta i tubylec uważałby za dość ciekawą, by po pracowitym przedpołudniu (jestem najzupełniej przekonana, że prażenie się w 30-stopniowym upale jest ciężką pracą) skłonić do opuszczania mieszkań i kempingów. Ale, tak przynajmniej twierdził Wolter, teatry są po to, aby dawać przedstawienia. Więc
Tytuł oryginalny
Czy teatry są po to aby grać?
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża nr 131