EN

30.09.2012 Wersja do druku

O lekkim umieraniu

Koncept Mundruczó, aby podszyć operetką pytania dotykające samej definicji człowieczeństwa, nie tylko uchronił "Nietoperza" przed pretensjonalnym tonem, ale i nadał przedstawieniu hipnotyzującą dynamikę - o "Nietoperzu" w TR Warszawa pisze Agata Łuksza.

Od początku wiadomo było, że przygotowywany w warszawskim TR "Nietoperz" w reżyserii Kornéla Mundruczó znajdzie się w gronie najgłośniejszych premier rozpoczynającego się sezonu. Po pierwsze, premiery TR rzadko kiedy przechodzą bez echa. Po drugie, Mundruczó zapracował sobie na etykietkę jednego z najbardziej intrygujących artystów europejskich ostatnich lat - tak w branży filmowej, jak i teatralnej. Po trzecie wreszcie, punktem wyjścia dla spektaklu miała być "Zemsta Nietoperza" Johanna Straussa (syna). Rezultat spotkania Mundruczó - słynącego ze skłonności do brutalnego języka scenicznego, mocnych środków wyrazu i trudnej, niepokojącej, wręcz przygniatającej tematyki - z gatunkiem tak lekkim, frywolnym i błahym, jakim jest operetka, po prostu skazany był jeśli nie na oszałamiający sukces, to przynajmniej na zainteresowanie. Zacznijmy jednak od wyjaśnienia kwestii podstawowych. Mundruczó nie wystawił w TR "Zemsty nietoperza" - nie ma u niego an

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Agata Łuksza

Data:

30.09.2012

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe