EN

11.03.1993 Wersja do druku

Sekstet w dur i mol

Szalenie trudno jest zrobić dobry melodramat z bardzo prostej przyczyny. Jeżeli bowiem można nas - widzów przekonać, że poruszający wzniosłe tematy spektakl zachwyca nas swoją głębią, to absolutnie nie damy sobie wmówić, iż coś nas "wzrusza, jak nie wzrusza". "Stalowe magnolie" Roberta Harlinga - sztuka znana z wersji filmowej z plejadą gwiazd - to z pewnością dobry materiał na niezły melodramat Takie właśnie zadanie - zrobienia szlachetnego melodramatu "dla ludzi" - postawiła sobie Barbar Sass przygotowując na scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego inscenizację tej współczesnej sztuki. Akcja rozgrywa się w salonie fryzjerskim małego miasteczka, który jest dla spotykających się w nim - kobiet nie tylko miejscem poprawiania urody (w myśl zasady Truvy - właścicielki, że nie istnieje coś takiego, jak naturalna piękność) i towarzyskich plotek, lecz przede wszystkim przystanią, azylem, gdzie mogą nabrać sił do codziennej, prozaicznej walki

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Gazeta Krakowska" nr 58

Autor:

Agnieszka Fryz-Więcek

Data:

11.03.1993

Realizacje repertuarowe