Sam Witold Gombrowicz w "Testamencie" rozgrzeszał przyszłych reżyserów "Ślubu" z szaleństw, jakie będą wyprawiać z jego sztuką. Jerzy Grzegorzewski skorzystał z tego przyzwolenia. Pozmieniał nawet wiek bohaterów - w jego inscenizacji rodzice (pyszna para: Magdalena Warzecha i Zbigniew Zamachowski) są młodsi od swego syna Henryka, brawurowo zagranego przez Jana Peszka. Ojciec i matka jawią mu się tacy, jakich zapamiętał, zanim opuścił dom rodzinny. Henryk ma też swego Sobowtóra (w tej roli zadebiutował choreograf Emil Wesołowski). Grzegorzewski przedstawił "Ślub" w sposób wnikliwy i drapieżny. Nadał konfrontacji przeszłości z teraźniejszością wyrazistość plastyczną. Rzeczywistość nie wytrzymuje porównania ze wspomnieniami bohatera; wszystko jest zdegradowane, w rozpadzie. Nie zapominajmy, że Gombrowicz pisał ten dramat po wojnie, jako emigrant na wygnaniu w Argentynie. Dawny świat zawalił się, autor zwątpił, czy jest już cokolwiek pewn
Źródło:
Materiał nadesłany
"Pani" nr 6
Data:
01.06.1998