EN

1.06.1998 Wersja do druku

Ach, co to był za "Ślub"

Otwarcie małej sceny Teatru Narodowego stało się dla teatromanów wydarzeniem podobnej rangi, co premiera "Nocy listopadowej". Na inaugurację kameralnej Sceny przy Wierzbowej Jerzy Grzegorzewski wybrał "Ślub" Witolda Gombrowicza. Autor przekonany o celowości pisania (i czytania przez widzów) przedmowy do swoich sztuk, wyznaje, że "Sztuka może i powinna burzyć rzeczywistość i budować z niej nowe światy, niedorzeczne". Co stanowi też credo artystyczne Jerzego Grzegorzewskiego. Jeśli więc ktoś woli "samo życie", będzie zapewne i Gombrowicza, i Grzegorzewskiego omijał z daleka. Ale też pozbawi się rozkoszy poddania rozbuchanej wyobraźni autora, wspartej precyzyjną logiką (tak! tak!), inscenizatora. Zatem inwazja fantazji, przewietrzenia szarych komórek, choćby i od święta! O czym jest "Ślub"? Wbrew pozorom, o czymś dobrze nam znanym. O zmaganiach człowieka z samym sobą, kiedy widzi, że wszystko, co zamierza, wychodzi inaczej, że wszystko, co mówi, j

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Zwierciadło" nr 6

Data:

01.06.1998

Realizacje repertuarowe