Otwarcie małej sceny Teatru Narodowego stało się dla teatromanów wydarzeniem podobnej rangi, co premiera "Nocy listopadowej". Na inaugurację kameralnej Sceny przy Wierzbowej Jerzy Grzegorzewski wybrał "Ślub" Witolda Gombrowicza. Autor przekonany o celowości pisania (i czytania przez widzów) przedmowy do swoich sztuk, wyznaje, że "Sztuka może i powinna burzyć rzeczywistość i budować z niej nowe światy, niedorzeczne". Co stanowi też credo artystyczne Jerzego Grzegorzewskiego. Jeśli więc ktoś woli "samo życie", będzie zapewne i Gombrowicza, i Grzegorzewskiego omijał z daleka. Ale też pozbawi się rozkoszy poddania rozbuchanej wyobraźni autora, wspartej precyzyjną logiką (tak! tak!), inscenizatora. Zatem inwazja fantazji, przewietrzenia szarych komórek, choćby i od święta! O czym jest "Ślub"? Wbrew pozorom, o czymś dobrze nam znanym. O zmaganiach człowieka z samym sobą, kiedy widzi, że wszystko, co zamierza, wychodzi inaczej, że wszystko, co mówi, j
Źródło:
Materiał nadesłany
"Zwierciadło" nr 6
Data:
01.06.1998