EN

30.01.1982 Wersja do druku

Trans-Atlantyk na wielkiej scenie

"Odczuwam potrzebę przeka­zania Rodzinie, krewnym i przyjaciołom moim tego oto zaczątku przygód moich w argentyńskiej stolicy". Tak za­czyna się "Trans-Atlantyk" Wi­tolda Gombrowicza i tak też rozpoczy­na Mikołaj Grabowski swoje przedsta­wienie. Powieść wydaną w roku 1953 oglądamy 30 lat później na scenie kra­kowskiego Teatru im. Słowackiego. Przytulność lóż, złocenia ram, kurtyna Siemiradzkiego, cały ten rozkoszny, a mocno czasem i kurzem spatynowany przepych, znany każdemu Polakowi, stanowi tu element nabierający dodat­kowego znaczenia. To też jest Polska, na tej scenie przecież toczył swoją wal­kę z Polską i o Polskę Konrad z "Wy­zwolenia" Wyspiańskiego. I jesteśmy w Krakowie, gdzie obcuje się z historią i gdzie mimo wielu lat polskiego ka­lendarza tak wiele znaczy magiczne słówko "się". Szczególnie tutaj boles­na w swej żarliwości drwina Gombrowicza powinna zabrzmieć ostro i zjadliwie. Czy zabrzmiała? Kiedy kurtyna się po

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Trans-Atlantyk na wielkiej scenie

Źródło:

Materiał nadesłany

?

Autor:

Bożena Winnicka

Data:

30.01.1982

Realizacje repertuarowe