EN

10.02.1999 Wersja do druku

Wiosenne przebudzenie żab

Tak dalej być nie mogło. Już nie szło wytrzymać. W końcu czara potwornego dylematu narodo­wego musiała się przelać. Dlatego wielceśmy radzi, że artysta reżyserii Paweł Miśkiewicz okazał się artystą tak dale­ce czułym na palące problemy naszego narodu, że na deskach Starego Teatru wystawił "Przebudzenie wiosny" Fran­ka Wedekinda, dotykając tym samym wściekle palącej kwestii bociana. Wstydliwy problem narastał w Pol­sce od lat. Czy nauczać dzieci, że dzie­ci przynosi bocian, czy też nauczać, że dzieci nie bocian przynosi? A jeśli nie bocian, to jaki ptak mianowicie? Czyż­by to był czyżyk? Na te wstrząsające pytania Miśkiewicz odpowiada heroicz­nie i z bezkompromisowością godną je­dynie największych seksuologów o or­nitologicznej orientacji. Powiada, by le­piej nauczać, że nie bocian, bo gdy bę­dziemy utrzymywać, że bocian, to mło­dzież nasza gotowa skończyć jak mło­dzież u Wedekinda, czyli nie najlepiej. Słowem - Miśkie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wiosenne przebudzenie żab

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 34

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

10.02.1999

Realizacje repertuarowe