EN

10.03.1999 Wersja do druku

Iwona, księżniczka Śmigasiewicza

Co by się stało z pudełkiem szachów, gdyby nagle ktoś odłupał kawałek planszy z uporządkowanymi racjonalnie kwadratami? I gdyby do kompletu drewnianych, jedno­rodnych figur z królem i królową trafił dodatkowy pio­nek, niechby nawet z kości słoniowej? Ano, w ogólnym chaosie rozgrywanie rutyno­wych partii okazałoby się niemożliwe. Chyba że ktoś usunąłby intruza. No i ta nadgryziona plansza... W białostockiej "Iwonie, księżnicz­ce Burgunda" w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza (Warszawa) i ze scenografią Macieja Preyera (Kraków) kurty­na otwiera się jak pudło szachów wy­pełnione zużytymi, pokrytymi patyną czasu figurami, które wegetują wśród zarzuconych na strychu koni na biegu­nach i innych atrybutów niewinnego dzieciństwa. W takim świecie nic nie może być niewinne, proste i dobre. Nie­stety, innego świata nie ma. No, chyba że w tym jednym momencie, kiedy ro­mantycznie zachodzi słońce (na współczesnym billboardzie), co u Królow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Iwona, księżniczka Śmigasiewicza

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Współczesna nr 48

Autor:

Krystyna Konecka

Data:

10.03.1999

Realizacje repertuarowe