EN

15.10.1995 Wersja do druku

Ostatni Mohikanin?

Smutny to był wieczór. Kró­lowi Wenedów, Derwidowi, nie udało się zagrać na złotej harfie, a reżyserowi nie udało się poruszyć strun naszych uczuć. Obaj przegrali: i król, i reżyser. Przez dwie i pół godziny po scenie Teatru Nowego snują się smutni aktorzy o zaciętych w wyrazie twarzach (uśmiechną się dopiero na koniec, śpiewa­jąc piosenkę "Śmiech jest za­bójczą bronią"). Reżyser za­mknął postacie w twardych skorupach ról, a może raczej póz. Gwinona (Hanna Chojnac­ka), królowa Lechitów, to czar­ny charakter, w skórzanym, czarnym oczywiście, płaszczu; Lilla Weneda (Brygida Turow­ska) to z kolei biała, szlachetna dziewica, w zwiewnej, białej sukieneczce; król Lech (Janua­ry Brunov) to zniewieściały mąż z trzydniowym zarostem i długimi włosami, a Święty Gwalbert (Jerzy Karaszkiewicz) - w programie przerobiony na "Gwalberta zwanego świętym" - frywolny księżulo. Podobny­mi określeniami można by ob­darzyć pozostałe postac

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ostatni Mohikanin?

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 281

Autor:

Marcin Rochowski

Data:

15.10.1995

Realizacje repertuarowe