Zapowiada się wielki spór o Polskę i Polaków. Na dużej scenie "Lilla Weneda" reżyser Wiktor Rubin i dramaturg Bartosz Frąckowiak deklarują: "Wyznaczamy dzisiejszą wagę Świętości. Symulujemy Twoje marzenia, badamy geografię sumienia".
Ich spektakl mówi o współczesności językiem klasycznej literatury. Mocno, dosadnie, przenikliwie. "Lilla Weneda" to precyzyjna, zaskakująca tragedia. Z niej właśnie pochodzi cytat "Nie czas żałować róż, gdy płoną las[y]", w niej spotkamy sławnych bliźniaków Lelum i Polelum. Juliusz Słowacki napisał dramat w 1839 roku, a jego premiera odbyła się 23 czerwca 1863 w Teatrze Skarbkowskim we Lwowie. Potem niezbyt często gościł on polskich scenach. Nie miał szczęścia do inscenizatorów. Nic dziwnego, że krytycy pisali o "Lilli Wenedzie", nie inaczej jak jak o naiwnej, okrutnej baśni czy muzeum złych gustów. Osoby dramatu, ani tragiczne, ani heroiczne, nie budzą krzty uczuć katartycznych, są odrażająco psychpatyczne. Inni zapewniali, że jest to utwór wybitny i wyjątkowy tylko... czeka na kogoś kto znajdzie do niego klucz. Czy uda się realizatorom gdańskiego spektaklu znaleźć ten właściwy klucz? Zobaczymy na premierze. Na razie mogę zdradzi�