Po raz drugi sięgnął Tadeusz Bradecki po "Rękopis znaleziony w Saragossie". Tym razem głównym bohaterem uczynił samego autora, hrabiego Potockiego.
"Saragossa" nie jest inscenizacją dzieła Jana hrabiego Potockiego, jak było w przypadku przedstawienia w Starym Teatrze sprzed kilku lat. Prawdziwym bohaterem nowej sztuki Tadeusza Bradeckiego jest sam autor "Rękopisu", który dożywa swych dni w majątku na Ukrainie. Oglądamy jego ostatni dzień przed samobójczą śmiercią, podczas którego pisarz podsumowuje swe barwne życie, a takie widzi w snach i na jawie bohaterów swej powieści. W osobie podróżnika i oryginała Potockiego Bradecki zamierzał pokazać portret człowieka oświecenia, zmagającego się z nadchodzącą nową epoką, której symbolem jest romantyzm w sztuce i Napoleon w historii. Zamiar ten, w swej istocie ciekawy (w końcu dziś też żyjemy między epokami), na scenie zginął jednak wśród dygresji i lawiny efektów, na które pozwala najnowocześniejsza scena w kraju. Sztuka Bradeckiego oparta jest na grach w skojarzenia literackie i kulturowe, co ma zapewne przypominać dygresyjną kompozycję sam