EN

1.01.1958 Wersja do druku

Zmysły, zmysły...

Jest w tej sztuce coś, co stopniowo, coraz mocniej absorbuje widza, przytłacza go ciężkim, niepokojącym nastrojem. W końcu po­zostaje wrażenie, spod którego nie­łatwo się uwolnić. "Tramwaj zwa­ny pożądaniem" jest sztuką nie­zwykle sugestywną. Czy dlatego, że tak silnie nasycony jest jakimś panseksualizmem we wszelkich od­mianach od brutalnej zwierzęcości do perwersji, seksualizmem przy­pominającym atmosferę książek Faulknera czy Caldwella i pokaza­nym jako główna siła biologiczna człowieka? Zapewne dlatego także. Ale nie tylko. Historia prostytutki Blanche z podupadłej ale "dobrej" rodziny plantatorów mogłaby się stać ta­nim melodramatem. Tragedia mi­łosna we wczesnej młodości, potem miłostki mające tę tragedię zagłu­szyć, erotomania, alkoholizm, cho­robliwa nerwowość i wreszcie obłęd - to jeszcze za mało żeby postać ta mogła nas wzruszyć, nawet je­żeli odczytamy tu podtekst społeczny losów zdeklasowanej rodziny. Ale dl

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zmysły, zmysły...

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 143

Autor:

August Grodzicki

Data:

01.01.1958

Realizacje repertuarowe