EN

2.06.1968 Wersja do druku

Sprawa "Róży"

"Róże" w Teatrze Ludowym oglądałam nie w czasie odświętnej prasówki, lecz w zwykły, roboczy dzień teatru. Przedstawienie zakupił kom­binat im. Lenina. W kilku zdaniach, którymi powitano publiczność ze sceny przed spektaklem, padły waż­kie choć proste słowa o dniu wczo­rajszym i dzisiejszym polskiej rze­czywistości - o czerwonych różach walki i ofiarnictwa i o różach spo­kojnych ogrodów i alej. To dobrze, to pięknie, że teatr wychodzi w tej formie na spotkanie widzom, że troszczy się o zrozumienie dzieła pi­sarza i własnego. To miara jego za­angażowania, miara jego praw do tytułu "ludowy", zasługująca ze wszech względów na uznanie, jak zasługuje na nie wybór sztuki. "Róża" Żeromskiego to dla dzisiej­szego teatru zadanie bardzo ambitne i odpowiedzialne - zarówno sam dramat (niescenicznym przecież na­zwał go pisarz) nasuwa trudności, jak i jego teatralna wizja. Problem polega nie na tym, aby być wiernym tekstowi jako takiemu, trzeba m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sprawa "Róży"

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie nr 22

Autor:

Elżbieta Morawiec

Data:

02.06.1968

Realizacje repertuarowe