EN

1.01.1998 Wersja do druku

Poprawne jak z komputera

"Dziady" w reżyserii Jana Englerta obejrza­łem z uwagą. Zawsze tak robię. "Dziady" są od lat termometrem mierzącym temperatu­rę polskiego życia. Dlatego oglądam je za­wsze z uwagą, dlatego też nie potrafię ich oceniać. Pogody, wskazywanej przez ter­mometr, też się nie ocenia - przyjmuje się ją do wiadomości. Bo w "Dziadach" odbija się nasza rzeczywistość - tak się dziwnie składa, że dzieła genialne są zwierciadła­mi swego czasu, dzieła kongenialne są ta­kimi zwierciadłami, w których każdy czas jest władny się przejrzeć. Takiego stosunku do arcydramatu nauczy­ły mnie nie polonistyczne studia, nie se­minaryjne rozbiory. Nauczyła mnie nor­malna teatralna praktyka. Może to dlatego, że swoje aresztanckie prymicje przesze­dłem po ostatnim przedstawieniu Dejmkowskich "Dziadów". Można powiedzieć, że spektakl ten wciągnął mnie w historię - w wielu znaczeniach tego słowa: i ucze­stnictwa w tym, co się dzieje, i w rozu­mienie tego, co

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Poprawne jak z komputera

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 1

Autor:

Marek Karpiński

Data:

01.01.1998

Realizacje repertuarowe