Nie rozumiem za to, jak człowiek zawodowo piszący o sztuce może z lekceważącym machnięciem ręki mówić o teatralnej formie jako o czymś nieważnym, zbywając ją frazesami o "grach" czy "modnym, mocnym obrazku".- Witold Mrozek polemizuje z recenzją Jacka Cieślaka z Warszawskich Spotkań Teatralnych.
Warszawskie Spotkania Teatralne dobiegają końca. I obrastają w medialne wypowiedzi. Na łamach gazet, w eterze i w sieci mówi się nie tylko o przedstawieniach. Protest, konferencje prasowe, oświadczenia i przemówienia urzędników, rola kultury i kształt polskiej sfery publicznej- stały się tematem szerokiej dyskusji. Tymczasem w "Rzepie" ukazało się chyba pierwsze podsumowanie Spotkań. Jacek Cieślak pisze o głównym nurcie festiwalu. I narzeka na to, że polski teatr nieoryginalny, że wszystko na jedno kopyto - a przede wszystkim, że sceny pełne feministycznej sztancy. Przez chwilę poczułem się, jakbym się cofnął o ładnych parę lat. Dawno nie widziałem takiego zbioru recenzenckich klisz - choćby znane doskonale oskarżenia polskich twórców o "kopiowanie niemieckiego teatru" i oczywiście, powracająca niewiara w widza, co to sobie z "wyrafinowaną sztuką" nie poradzi. Nie radzi sobie jednak ktoś inny. Doskonale rozumiem, że coś może się nie p