EN

21.03.2012 Wersja do druku

Dlaczego marszałek chce zniszczyć swoje najlepsze teatry?

Podobnie jak szkoła czy szpital, publiczny teatr nie jest firmą, a do sprawnego zarządzania nim nie wystarczy dyplom MBA lub doświadczenie w biznesie - Witold Mrozek o pomyśle wrocławskich decydentów.

Dolny Śląsk znany jest z największego w Polsce zagęszczenia dobrych teatrów. Z zazdrością spoglądają na nie Kraków i Warszawa; chętnie goszczone są przez festiwale w całym kraju i zagranicą. Znamienne, że gdy ostatnio rozpoczęła się kolejna burzliwa debata o kształcie polskiego teatru, to w zasadzie toczyła się ona między Legnicą, Wałbrzychem a Wrocławiem. Rozpoczął ją - ogłaszając Manifest kontrrewolucyjny - Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Głomb obwołał się obrońcą uniwersalnych opowieści i prawd, zaś w roli swoich radykalnych i awangardowych oponentów ustawił Teatr Dramatyczny z Wałbrzycha i Teatr Polski we Wrocławiu, zarządzany przez Krzysztofa Mieszkowskiego. Przedmiotem rozmowy o tym, jaki teatr i dla kogo warto robić, stały się - i tak już najgoręcej dyskutowane w ostatnich latach-głośne wrocławskie spektakle Jana Klaty czy Moniki Strzępki, ale także postkolonialna adaptacja W pustyni i w puszczy Bartk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dlaczego Dolny Śląsk chce zniszczyć swoje najlepsze teatry?

Źródło:

Materiał nadesłany

http://www.krytykapolityczna.pl

Autor:

Witold Mrozek

Data:

21.03.2012

Wątki tematyczne