"Żyć, nie umierać" w reż. Szymona Szurmieja w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Katarzyna Szumlas na portalu WYWROTOWA.PL
O przedstawieniu, które zamiast stać się kabaretem, przemieniło się w wehikuł czasu i porwało publiczność do lat 20. XX wieku. Zatem: Ja mówię, aktorzy tańczą i śpiewają, orkiestra gra, a publiczność klaszcze. "Żyć, nie umierać" - spektakl w reżyserii Szymona Szurmieja - grany jest w Teatrze Żydowskim od 2005 roku. Kilka lat po premierze, w 2012 roku, ogląda kompletna widownia. Jak informuje reżyser, witający publiczność, prezentowane widowisko jest wypadkową różnych gatunków - rewii, musicalu, komedii, ale nie kabaretu. Kabaret nie wchodzi w grę, bo jego twórcy nie uzurpują sobie prawa do stawania w konkury z rzeczywistością. Świat przedstawiony na deskach teatru ma za to aspirację do bycia wehikułem czasu. Scenografia - światło lamp i światło namalowane na ścianach. Rozstawione stoliki - drewniane, staromodne - otaczają krzesła, raz to puste, raz to zajęte przez panie w pięknych sukniach i panów w drogich frakach czy garniturach.