EN

27.01.2012 Wersja do druku

Aktor jest tyle wart, ile jego ostatnia rola

- Było wiele wspaniałych chwil, często nie związanych z bezpośrednim byciem na scenie, jakaś wódka w domu aktora i rozmowy po świt. Teraz aktorów dzielą pieniądze, mało jest branżowych przyjaźni, kiedyś może było biedniej ale wspólne przeżywanie sztuki i wzajemna życzliwość zastępowały niedostatki bytu - mówi URSZULA SZYDLIK-ZIELONKA, obchodząca 30-lecie pracy założycielka i aktorka Teatru Władca Lalek, do niedawna także Teatru Tęcza w Słupsku.

Rozmawiamy z Urszulą Szydlik-Zielonką, która w tym roku obchodzi 30-lecie pracy artystycznej na scenie. Pamięta Pani swoje pierwsze kroki na scenie? Czy były to występy w przedszkolu? W szkole? Może pamięta Pani swoją pierwszą rolę? - Nie, nie pamiętam, do przedszkola nie chodziłam, pewnie były to jakieś szkolne recytacje i domowe zabawy w teatr z rodzeństwem. Pierwsza rola to była mrówka! Jakie emocje Pani towarzyszyły? Czy miała Pani tremę? - Na pewno były to przyjemne emocje. Teatr w tym wieku powinien być dla dziecka spontaniczną zabawą i taki był dla mnie, tremy nie było, jedynie radosne podniecenie. Czy dziś po 30 latach zawodowej pracy na scenie, bywa, że ma Pani tremę przed występem? - Trema aktorowi towarzyszy stale, nawet po 30 latach na scenie, to jest wpisane w ten zawód, to takie pozytywne spięcie przed występem, działa mobilizująco. Czy pamięta Pani wszystkie swoje role? Ile ich było? Czy jest Pani w stanie zliczy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktor jest tyle wart, ile warta jest ostatnia rola

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Pomorza nr 22

Data:

27.01.2012