EN

10.03.2003 Wersja do druku

Jak kołki

To przedstawienie jest tylko pretekstem. Pretekstem dość banalnym, w wykonaniu kiczowatym i w gruncie rzeczy zbędnym. Czy bowiem czymkolwiek trzeba uzasadniać piosenki Wojciecha Młynarskiego?

Wojciech Młynarski, poeta, piosenkarz, kabareciarz, autor około dwóch tysięcy tekstów, obchodzi 40-lecie pracy artystycznej. Uczcić tę żywą legendę postanowiono w warszawskim teatrze Ateneum. Magda Umer napisała scenariusz i podjęła się reżyserii rzeczy, która co innego udaje, a czym innym chce być. Udaje teatralne przedstawienie - ma kilku w większości zniechęconych do życia bohaterów, którzy nad jeziorem Spokój pod okiem psychoterapeuty Edwarda Opoki-Otuchowicza mają odzyskać radość, siły i wiarę. Umer wymyśliła dość stereotypowe postaci, które scharakteryzowała, dobierając do każdej odpowiednie piosenki. Panowie siedzą jak kołki na scenie zabudowanej kiczowatą do bólu scenografią (m.in. malowane trzciny, szuwary i słońce) i prowadzą niewiarygodne dialogi, które mają uzasadniać wykonanie kolejnej piosenki. I tak przez prawie trzy godziny. Jednocześnie cała rzecz z góry skazana jest na sukces. Zwłaszcza na polskiej prowincji. Na sc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jak kołki

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Poznań nr 58

Autor:

Andrzej Niziołek

Data:

10.03.2003

Realizacje repertuarowe