EN

2.06.2005 Wersja do druku

Śmiech aż do bólu

Reżyser MARCIN SŁAWIŃSKI - podaje przepis na dobrze wyreżyserowaną farsę i mówi o urokach "Mayday2", którego premier przygotowuje w krakowskiej Bagateli.

Czy policzył Pan ilość fars i komedii, które ma na swym reżyserskim koncie? - Nie, ale sztuk śmiesznych i nieśmiesznych uzbierało się ponad pięćdziesiąt. To niezły efekt, zważywszy fakt, że zacząłem reżyserować dość późno, gdyż najpierw zajmowałem się aktorstwem. Zacznijmy od przepisu na dobrze wyreżyserowaną farsę, jako że Pan właśnie jest specjalistą tego typu teatralnej strawy. - Podstawa to oczywiście dobra sztuka, a właściwie scenariusz, bo tym zwykle są komediofarsy, w których reżyserowaniu rzeczywiście mam duże doświadczenie. Dobry tekst trzeba umieć właściwie rozczytać, łącznie z didaskaliami, bo w nich często kryje się wiele teatralnych smakowitości. Trzeba też być lojalnym wobec autora i zawierzyć jego pomysłowości. No i oczywiście solidnie, ciężko popracować, bo reżyserowanie farsy wymaga zegarmistrzowskiej wręcz precyzji w konstruowaniu całego scenicznego mechanizmu. Przysłowiowe już drzwi w każdej farsie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Śmiech aż do bólu

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 127

Data:

02.06.2005

Realizacje repertuarowe