- Jeszcze niedawno artystę ze Śląska traktowano trochę jak dziecko specjalnej troski, teraz jest po prostu artystą ze Śląska - mówi ROBERT TALARCZYK, dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.
Henryka Wach-Malicka: Na ekranie jest pan niejako "etatowym" Ślązakiem. Jeśli powstaje film o naszym regionie, to w ciemno można założyć, że pan w nim zagra. Dzięki talentowi aktorskiemu, to oczywiste, i dobrej znajomości gwary. Ale nie tylko; reżyserzy mówią, że pan ma w sobie jakieś "dodatkowe, śląskie coś". - Bo "z niczego nie ma nic" - jak mawia pani Świętkowa, bohaterka "Cholonka". Jestem Ślązakiem z dziada pradziada, a to oznacza, że z pokolenia na pokolenie przekazywano w naszej rodzinie określone tradycje, wzorce. Czasem mam wrażenie, że nawet sposób gestykulowania mamy trochę inny; bardziej powściągliwy, jednoznaczny w odbiorze. No i oczywiście gwara, której nie tak łatwo się nauczyć poza własnym środowiskiem; zwłaszcza gdy idzie o intonację. Tak, jesteśmy "osobni", ale to nie oznacza, że skoszarowani w jakimś skansenie. Nasza odrębność to tylko wzbogacenie naszych możliwości. No właśnie. Studiował pan we Wrocławiu, pracą