EN

23.11.2011 Wersja do druku

Kwiat i korzenie

Dla Mikołajskiej rola artystki w PRL-u przestała być oczywista po przeczytaniu książki "Teatr i film Trzeciej Rzeszy", podarowanej przez Adama Michnika. Lektura okazała się dla niej szokiem - pisze Paweł Sztarbowski w Tygodniku Powszechnym.

"A co, źle zagrała?" - miał zapytać zdezorientowany Maciej Prus, gdy w 1975 r. ze względu na udział Haliny Mikołajskiej zatrzymano w telewizji emisję reżyserowanej przez niego sztuki Pirandella "Żywa maska". Nawet najwyższe organy komunistycznej władzy miały z nią problem. Niech o tym zaświadczą słowa Edwarda Gierka, które rzekomo wypowiedział w rozmowie z Jarosławem Iwaszkiewiczem w kontekście filmu "Barwy ochronne": "Przyszli do mnie z pytaniem, czy należy puścić film Zanussiego, w którym gra Halina Mikołajska. Zapytałem, czy występuje ona tam jako aktorka, czy też jako opozycjonistka. Odpowiedziano mi, że jako aktorka. A więc co to za problem? - zapytałem i kazałem puścić film". Aktorka? Opozycjonistka? No właśnie. Aktorka? Opozycjonistka? W pewnym momencie sama nie była w stanie tych dwóch społecznych ról odróżnić, nawet jeśli bardzo tego chciała i nawet jeśli ówczesnego dyrektora Teatru Współczesnego, Erwina Axera, irytowało

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kwiat i korzenie

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny online/02.11

Autor:

Paweł Sztarbowski

Data:

23.11.2011