EN

9.09.2011 Wersja do druku

Kapusta z Rynku Bałuckiego

- Od wielu lat jestem związana z Teatrem imienia Jaracza. Tam na większość spektakli trudno dostać bilety. To dobrze świadczy o teatrze i łodzianach - mówi aktorka BARBARA WAŁKÓWNA-ZBIRÓG.

Anna Gronczewska: Jak to się stało, że zamieszkała Pani w Łodzi? Barbara Wałkówna-Zbiróg: Nie pochodzę z Łodzi, jestem Ślązaczką ze Świętochłowic. Występowałam w Teatrze imienia Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Razem z moim mężem, też aktorem, Józefem Zbirógiem. Przyjechał kiedyś na nasz spektakl ówczesny dyrektor łódzkiego Teatru imienia Stefana Jaracza, Feliks Żukowski. Musieliśmy mu się spodobać, bo zaproponował nam przejście do Łodzi. Miałam już wtedy za sobą dwie główne role w filmach, "Szkice węglem" i "Decyzja". Pomyślałam więc sobie, że dobrze się stanie, gdy będę mieszkać bliżej wytwórni filmowej. Czyli znała już Pani wtedy Łódź? - Tak, bo przyjeżdżałam, tu na zdjęcia filmowe. Muszę powiedzieć, że Łódź od początku była mi bardzo bliska. Bo jest bardzo podobna do Śląska! W Łodzi był przemysł włókienniczy, a tam węgiel i stal, ale mentalność mieszkających tam i tu ludzi jest podobna. Co ma

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kapusta z Rynku Bałuckiego

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Łódzki nr 210 - dodatek

Autor:

Anna Gronczewska

Data:

09.09.2011