Czy jest na świecie ktoś, kto z większym wdziękiem potrafi zwierzać się kuchennej ścianie niż Krystyna Janda w roli Shirley Valentine? Widzowie dali już odpowiedź. Oglądają monodram Krystyny Jandy przez 20 lat z niesłabnącym zainteresowaniem, niektórzy nawet po kilka razy. Fenomen tego przedstawienia bierze się z kilku powodów. Po pierwsze angielski dramaturg Willy Russell napisał rzecz wedle najlepszych reguł scenicznego rzemiosła - opowieść Shirley balansuje na granicy śmiechu i poważnej refleksji, daje aktorce spore pole do improwizacji i ma świetnie dawkowane napięcie. Po drugie premiera tej sztuki, w reżyserii Macieja Wojtyszki, przypadła na czas, gdy w Polsce kobiety na serio zaczęły walczyć o równouprawnienie. Nie obywatelskie czy polityczne, ale to codzienne, domowe, krótko mówiąc: o partnerskie relacje w rodzinie. W monodramie Russella dokładnie o to przecież chodzi. Rzecz w tym, że jego bohaterka nie poprzestaje na narzekaniu i nie obwin
Tytuł oryginalny
Kobieta wyzwolona
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 230