Obiecywałem napisać recenzję z Mrożkowego "Pieszo". Wychodząc z teatru - po przedstawieniu, które mnie setnie zeźliło - podtrzymywałem tę obietnicę, mówiąc, że oczywiście, na pewno, niebawem. Bo i skąd mogłem wiedzieć, że następny dzień unieważni wcześniej poczynione zobowiązania. Jeszcze o pierwszej po północy (a więc już w dniu nowym, w historyczną niedzielę) radio nadało wiadomości najzwyklejsze ze zwykłych, takie trele-morele okraszone rybacką prognozą pogody, dopiero o szóstej rano (w grudniu to jeszcze noc) dotarło do mnie, że wybuchł "stan wojenny". Osiedle płonęło - zapaliły się światła niemal we wszystkich oknach, od bramy do bramy chodzili rozlepiacze obwieszczeń. Na parkingu, kilkanaście metrów od okna, smętnie stał mój "maluch" - bezużyteczny, bez kropli benzyny: wczoraj, spiesząc się do teatru, na wspomniane "Pieszo", zrezygnowałem z tankowania, odkładając je na później. Okazało się, że owo "później" miało n
Tytuł oryginalny
Powrót do "Dziadów"
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 10