Po prawie 50 latach nieobecności na kaliskiej scenie na deski teatru nad Prosną powrócił Hamlet. Tym razem w postaci Artura Zawadzkiego i w reżyserii Marka Kality. Kaliszanie mogą się więc (premiera 27 lutego) chwalić w szerokim świecie posiadaniem własnej adaptacji dramatu Williama Shakespeare'a.
Najnowsza propozycja Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego z pewnością nie jest kanoniczną wersją dzieła Anglika. Reżyser od samego początku podkreślał, że nie będzie wiernie trzymał się pierwowzoru. Dopisał fragmenty tekstu, spektakl zaczął od fragmentów "Listu do ojca" Franza Kafki, przeniósł akcję w czasy nam współczesne, a nawet zmienił tytuł na "Ja, Hamlet". To właśnie umieszczenie głównego bohatera w świecie dzisiejszym wydaje się wzbudzać największe kontrowersje. Przyzwyczajeni do Hamleta w dworskich szatach i pałacowej etykiety wśród bohaterów widzowie mogą być lekko zszokowani tym, co zgotował dla nich reżyser. Artur Zawadzki pojawia się bowiem na scenie w skórzanej kurtce i jeansach, a weselna uczta przypomina raczej współczesną libację, na której sowicie leje się wódka, pali się papierosy i podrywa panie przy ścianie. Napój wysokoprocentowy oraz tytoń jest zresztą wszechobecny w spektaklu, aktorzy prawie cały czas albo p